czwartek, 10 lipca 2008

zryte berety.

ryja nam sie tutaj mozgi dosc obficie. dlaczego? fixujemy przez to, ze sciemna sie tutaj o okolo 23.30 (my myslimy ze jest okolo 20.00...) wiec zaczynamy zajadac kolacje, pierwsza kolacaje, bo druga pozniej, zasiadamy do laptopow w celu skontaktowania sie z naszym krajem macierzystym (wtedy w polszy jest okolo pol godziny po polnocy, wiec na bank cala rodzina siedzi na gadu...), zaczynamy miec glupawke, wysylamy milion smsow oraz maili do hiszpanii i nie tylko, robimy pranie, prasujemy pranie, nieudacznicy, ktorzy nie dopchali sie do laptopow probuja grac w karty (ale wiadomo, ze gra w wojne szybko sie nudzi, co nie seba?), idziemy po alkohol bo przeciez wczesnie, mozna sie napic, to nic ze jutro na 8...itd. generalnie rozbrykujemy sie przed snem i potem nie moge spac dwie noce pod rzad i mam violet pod okiem z rana. coz.
perelki z dzis:

katerina zeta dżons: ...nie lubie was, pojdziecie pod most a liffey jest zimna takze...juz dzwonie do Betti, hello? Betti? to ja, KASIA!
seba: a kto to jest liffey?

[Liffey to rzeka w Dublinie, 20 m od domu]

natomiast Guti omawiajac polskie seriale zamiast "daleko od noszy" powiedzial "gorace nosze". a potem juz samo poszlo: "pielegniarki i wiezniarki", "mokre szmaty" oraz "dominator" i "moda na suke".

i czy wiecie co to jest ŁONOPAZ? krzyzowka łoniaka oraz obcietego paznokcia od stopy w naszej wspolnej wannie. rozmnazaja sie przez podzial. mamy zamiar zaszczepic pare odmian, gdyz łoniak łoniakowi nie rowny, a pozniej zastrzezemy sobie prawa autorskie oraz bedziemy w ksiedze ginesa (tak, tego od piwa w irlandii, nie innego, fabryke mamy za oknem to sie wpiszemy w ksiege pamiatkowa, proste).

podstawowym haslem kolonii jest "OJJJJJJaaaaaa....." z delikatna, dziewicza koncoweczka. seba i guti uzywaja "OJJJJJaaaaaa..." srednio po kazdym wypowiedzianym zdaniu, z tym, ze guti juz nie chce uzywac, ale ale samo sie uzywa za niego. wiec po kazdym "OJJJJJaaaaaa..." wali sie po mordzie. jesli jestes w poblizu mozesz go walnac z liscia wlasnoreczenie co idealnie komponuje sie z checia rozladowania emocji po calym dniu pracy, tazke ja z tego korzystam.

apropo kolonii, to czuje sie w naszym trzyosobowym pokoju jak na kolonii. kiedy nie mozemy zasnac, bo jest dopiero trzecia w nocy,bardzo wczesnie, przed chwila zaszlo slonce, to opowiadamy sobie rozne smieszne historie z katerina oraz staszkiem oraz wymyslalmy jak to przyszyjemy sebe do lozka zestawem malej szwaczki, albo przykeimy go do lozka szeroka tasma, ktora odkleimy z rolki w naszym pokoju coby go nie obudzic. i ze zrobimy sobie zielona noc i wysmarujemy wszytskich pasta do zebow. a na dobranoc mowimy sobie: "KOLOROWYCH JARMARKÓW!" i wtedy dopiero zaczyna sie zabawa oraz baloniki na druciku.

wieczor wre, rude irole dra sie pod oknem po pijacku, w koncu czwartek - weekendu czas zaczac. w kazdym razie seba ucisza ich slowami: "KE PASA!!!", wiec sie nie boimy, ze wejda nam po rynnie i zabiora interenet od viva espania z pietra nizej. baaaaaj! :)

/lajona.

wtorek, 8 lipca 2008

niebo z widokiem na raj.

co robimy po pracy? a wiec:
- kafejkujemy sie

-fryzjerujemy sie-e

- oraz tatuazujemy sie rowniez (tak, wiem, pieknie, nie martwcie sie, jak wroce to tez wam zrobie)


i slonce dzis swieci mocno od rana, a jest prawie 14.00, wiec nie wiem czy mu sie nie pomylilo miejsce swiecenia. troszke mnie takie anomalie zmylaja, boje sie wyjsc z domu, bo nie wiem co mnie czeka. pozdroszejset.