sobota, 28 czerwca 2008

dont hejt mi, ajm bjutiful.

zrobilam sobie wycieczke krajoznawczo-przypominawcza. co na o'conell street?




a wiec na o'conell street JACK WALKING, serio. idzie dosc sztywno oraz bez polotu. bardzo sie spieszy. nie to co SUZANNE WALKING. zuzanna idzie bardzo dystyngowanie, z klasa, zarzuca biodrem oraz wypina niewielki biust do przodu. no ma klase dziewczyna, nie powiem.

poza tym dublin. nic sie nie dzieje.

centrum stolicy europy:

sobotnie tlumy oraz di spajer z bliska:


w drodze powrotnej na przejsciu dla pieszych zaatakowalo mnie rude, piegowate dziecko irlandzkie plci meskiej lat ok 12. w dresie bylo. normalnie se stoje, podryguje w rytm komet. wnet slysze:
-how are'ya?
-?
-how are'ya?
-how are you?
(cos w stylu czesc, czesc)
zielone. ide. patrze, znow lezie kolo mnie.
-what's your name?
-?
-what's your name?
-why are you asking?
-i'm just asking (aha.) what's your name?
-ilona.
-jlona?
-no. Ilona.
-lajon-a?
-ILONA!

CZY JA WYGLADAM JAK LEW SIE PYTAM? myslalam, ze mnie beda sledzic (byl z dwoma rudymi oraz z rowerem, ktorym jezdzili w trojke...), ale poszli w inna strone. ja nie wiem co to za dzieci sa i jak one sa wychowywane, ale zamiast ukladac w domu puzzle albo bawic sie misiem wyrywaja na przejsciu ostro kobiety, ktore moglby byc ich matkami! no. serio sie okopie do wtorku, bo strach wychodzic.

ps. ogromnym bledem z mej strony bylo puszczenie w niepamiec CZOSNKOWYCH BAGIETEK z lidla. dlatego szybciutko dokladam je do listy.

trzeba pomoc andrzejowi.

jak tutaj.

no nie radzi se chlop, rozumisz. w tamtym roku z psem, w tym roku z fortepianem. pomozecie?

komerszial brejk.


okulary penis - 3 jurki.
return ticket - 3,30 jurka.
lans w luasie - BEZCENNE.

za wszystko inne nie zaplacisz narazie, bo wyplata za okolo 2 tygodnie.

why does it always rain on me?

Kasia zapomniala parasola, wiec lazi i non stop spiewa.

ciekawostki.
mamy sasiadow, jak kazdy. naszym sasiadem jest 5 metrowy mur, z drutem kolczastym u szczytu (wyglada jak wiezienie w sosnowcu poludniowym...) oraz tablica:

hodowla swin - myslimy. ale hodowla swin w dublinie 8? nie bardzo. gdzie one sie pasa? dookola ulice z betonu. poza tym- czy swinie sie pasa? i jak to, skoro nie smierdzi swinia? poza tym sadzac po napisie - nie ŚWIŃ hodowla, tylko co najwyzej JEDNEJ swini na LARDŻ-SKEJL. czyli wiadomo, czemu nie ma lokatorow zadnych oprocz nas. wszystkich zezarla hjudż swinia zza muru. brawo.

dopiero, po czasie okazalo sie ze mamy za murem tak naprawde...

slaughter n U rzeź; masakra (of animals)ubój;rzeź; to go to ~ iść na ubój.
vt 1. (pers)mordować; (colloq, defeat heavily)rozgramiać. 2. (animals)zarzynać.~ cpd ~house n C rzeźnia.

....prawdziwa MASAKRE.

okopalismy sie, zrobilismy zapasy, zaslonilismy okna, kopiemy piwnice antynuklearna. koniec jest bliski.

piątek, 27 czerwca 2008

"chef for evenings, long weekends, maybe more.

find something for you, www.jobs.ie !"

to powyzej z dedykacja dla jeżyka.

prace zaczynam we wtorek. trialem. pffffff....po 3 miesiacach pracy tam, tydzien beda mnie sprawdzac czy mam dwie prawe rece. brawo. moim managerem jest 43 letni ajrisz gej, ktory rzucil mi trzy swietne zarty, z ktorych nie zrozumialam zadnego. pur polisz gerl.

zdjecia nie mam zadnego do tej notki, bo mam wieczorna depresje i nie chce mi sie nawet isc do dżordża choc caly dzien sie na to napalalam. koledzy juz poszli.

obiecalam sobie z rana, ze nie kupuje zadnych pierdul. ZADNYCH. oraz ze po kazdej kupionej POWAZNEJ rzeczy bede sie nia dlugo cieszyc, oraz napawac sie jej widokiem oraz wielbic ja nad wszystko. mozliwe, ze bede tym nowym POWAZNYM rzeczom robic oltarzyki oraz oddawac hold. i bede je kupowac pojedynczo, zeby doceniac kazda z osobna.

po tej powaznej obietnicy pojechalam do dundrum i weszlam do penisa. no i wiadomo. 25,5 jurka nie moje. nie mam na jedzenie, nie mam na chleb, nie mam na nic.na obiad jadlam ryz znaleziony w szafce zrobiony na oleju znalezionym w szafce z sosem "kurczak po meksykansku" z polski plus puszka fasoli czerwonej z szafki i marchewka ze sloika z szafki. kurczaka nie bylo. pyszne.

d1


czwartek, 26 czerwca 2008

ej, jestesmy.

przyjechalismy i zamiast isc na sklepy oraz puby, kazdy wyciagnal laptopa i korzysta z darmowego netu, ktory okazalo sie, ze jest, jest. generalnie weekend z glowy. bo w pn sie wyprowadzamy i wracamy na mordercow z church street.

skład pomocniczy. poznajemy sie. ilone, mateusz, sebastian, kasia i tomek.


czujecie ten zapach? to zapach najlepszych wakacji, ever :) (bo przeciez nie cuchnacy dublin...)

apdejt.
poszlismy na miasto. i zapomnielismy. zapomnielismy, ze jest czwartek czyli srodek weekendu pubowego. byly bulmersy z lodem (smak zeszlych wakacji...) oraz koppabergi mixfruits z lodem (smak tychze wakacji), byla tez hiszpania-rosja 3-0 w gejowskim pubie (btw. gejleria krakowska, nie mylic z galeria). padalo ok 3 min i wialo z kazdej strony. nic to.

ps. pierwszy posilek polakow w dublinie? pierogi ruskie. zaraz potem pojechali do domu ;)

środa, 25 czerwca 2008

zdjecia z wakacji.



zeszlych wakacji. Zofija wie.
w piatek znow dostane czarna anty-seksi koszule, plakietke z imieniem (i znow co 5ty klient bedzie mnie pytal po wegiersku czy pochodze z wegier bo tam Ilona to co druga kobieta) oraz paredziasiat razy powiem "endżoj jor kofi" plus usmiech nr 3. ciesze sie :)

z planow strategicznych:
- rzut okiem na ocean w Galway, do dwoch razy sztuka,
- spotkam sie z krq'iem przy giunnessie (tak! tak! zobacze go na wlasne oczy a wy nie ;p),
- pojde do dżordża na gej party.

z planow dlugoookresowych:
- pizza z lidla z mozarella, pizza z lidla z mozarella oraz pizza z lidla z mozarella z lidla :D:D:D
- oraz postaram sie bardzo nie tesknic.

ciaaaaaaooooo!!!

/i.

wtorek, 24 czerwca 2008

z życia AEAEAEAAAEAEAEAEAEAEAEAEAE

takie tam. ku potomnosci.

po1. plaza, drinki z parasolka, hedonizm, siedzimy, nic sie nie dzieje, nuda, nostalgia i pociag do trzebinu czyli ja i anx pod palmami na poziomie 2 w poziomach trzech.



po2. uwaga! trawa! (ej serio, przejdzcie sobie z bud A do L podworkiem)



po3. z serii - GADZETY. co potrafi zrobic Twoj telefon? zdjecie? mozesz nagrac nim film pelnometrazowy? robi telekonferencje czy tez dokonuje teleportu w wybrane miejsce w polsce i za granica? pfffff.... TEN telefon OTWIERA piwo, posiada WŁASNY, unikatowy i niepowtarzalny GRAWER na tylniej obudowie oraz niedlugo bedzie dodawany do zestawu przy zakupie zegarka na reke. grupa specjalistow juz nad tym pracuje.


/i.

MALTA*

na dzien dziecka w tym roku dostalam wate cukrowa o smaku bananowym, zamknieta w pudeleczku z wizerunkiem kubusia puchatka z ekipa (??!) oraz wyjazd na malte.

temperatura i emocje siegaly zenitu.
mozna bylo spotkac beduinow, nie znam czlowieka ;)



zupelnie PRZYPADKIEM na malcie odbywal sie:



dosc widowiskowo bylo. rozne smieszne sprzety stczaly sie z podestu startowego i usilowaly wzbic sie w powietrze lub tylko troszeczke choc polotu po sobie zostawic. letko nie bylo.

podest startowy oraz zuraw z kamera. relacja lajf na telebimie w tle.



19,5 sztuki pontona, motorowki oraz nurek (czasem trzeba bylo przerywac zawody, zeby nie zabic nurka, heh). ratowali tych, ktorzy sie nie wzbili w powietrze, mieli wiec troszke roboty. wraki, a wlasciwie bardziej zgliszcza pojazdow odholowywali na parking. taka fucha.



doda robi loda z papieru czerpanego. tez nie poleciala. dziwne?



balony. pierdyliardtrzy balony, naprawde. zaslonily niebo praktycznie, szkoda, ze tutaj tak jakby nie widac efektu.



no i wiadomo, ze skoro malta to i kapiel obowiazkowa.



ahaa! bym zapomniala. salomoloty lataly, 4. daly taki pokaz, ze w najlepszych momentach nic nie zobaczylam, gdyz musialam zaslonic sobie oczy. bylam przekonana, ze spadna mi na łeb. genialnie. lataly do gory nogami, tylem do przodu, robily rozne formacje, np ustawily sie "na kanapke" z tym, ze ten co robil za mieso :D lezal a wlaciwie lecial na plecach, pozniej spadaly samoistnie z dymem (ja juz dzwonilam po pogotowie wlasciwie), jeden potrafil leciec tak nisko nad tafla wody, ze praktycznie zahaczal skrzydelm o wode, bo przeciez trzeba leciec nad tafla przechylonym na jedna strone. to zupelnie nie bylo smieszne, bo nawet prowadzacy impreze uciekli,  a komentatorowi spektaklu glos sie zalamal, wiec mozna sobie wyobrazic. no ja generalnie bylam PEWNA, ze zginiemy. a teraz najlepsze, piloci pochodzili z czech, a caly szyk i te niesamowite formacje prowadzila KOBIETA, ha! podobno jakas najlepsza w te klocki, ever. a, no i 60 stopni celsjusza w cieniu mieli w kabinach. wydawac by sie moglo, ze klimy tam nie zamontowali, ale moge sie mylic. nie mam zdjecia, emocje wziely gore jednak.

*MALTA POZNAŃ

/ilone



poniedziałek, 23 czerwca 2008

MIEJSCÓWA U BILLA 2008.

podroz do Piłki, ktorej notabene nie ma na mapie (zadnej oraz nigdzie) w ogole nie byla rozrywkowa, gdyz nie uzylismy GPSow. jechalismy tylko jakies nedzne 2 h, moze nawet nie, a na dodatek ZNALISMY DROGE, tzn Tobs znal. no nic fajnego generalnie, nuda nostalia i pociag do trzebini....zderzenie czolowe, ktorego cudem uniknelismy (i tutaj buziaczki dla Rafala) nie pozostawilo glebszego urazu niz podroz do Gronia. moze kiedys napisze o Groniu.

Piłka. elegancki srodek lasu, a w nim pietrowa willa z basenem oraz strzelnica czyli tzw miejscówa u Billa. znajdowaly sie tam rowniez inne ciekawe sprzety, mozna by rzec, wodne, np:


urzadzenie wodne SZISZA (wtf?!), cale zycie czlowiek sie uczy. dym smakuje przednio, szczegolnie kiedy jablkowy tyton smakuje jak waniliowy, a tak naprawde to okazuje sie ze byl to bezsmakowy tyton. niewiadomo. w kazdym razie jest efekt. nie tylko wizualny :)

na poczatku zdjecia wygladaly dosc dobrze, szczegolnie ze w okolo sekunde z nieladu artystycznego



powstawal lad. i tak oto ladne i przyzwoite zdjecie (pierwsze i ostatnie):


aha. no i oszukali nas. Bill nas oszukal. tzn nie wiem czy kogos poza mna oszukal, ale gdybym wiedziala, ze jest basen i ze mozna z niego korzystac to bym korzystala w odpowiednim stroju. kapielowym np. anx tez by chyba poszla w te strone. mozna by dolaczyc do tego drinki z parasolka i facetow bez koszulek. wszystko by sie znalazlo.

plan tajemnicy basenowej ("nie powiemy im o basenie wczesniej, nie zabiora strojow i NA BANK beda sie kapac w bieliznie, a potem to juz bedzie tylko chwila, zeby byc BEZ bielizny, wiadomo. nie mowimy im o basenie i juz.") zupelnie sie im nie powiodl...bo nikt nie wzial pod uwage, ze bede miala przy sobie moj DRES KAPIElOWY a anx PIZAME KAPIELOWA. ha! smart!





no. przechytrzylysmy ich troche tak jakby.

pozniej to jakos szybko juz sie wszytsko potoczylo. o, no np cos takiego znalazlam posrod zdjec:



dosc ciekawa kompozycja. wiadomo, ze anx potrafi sie wyginac w prawo i w lewo, jej konczyny gorne i dolne to tak naprawde implanty z gumy (ale ciiiii...) ale mysle, ze pomimo wszystko  komentarz do tego zdjecia zostawie Artusiowi, ktory przeciez na codzien jest powaznym i ulozonym czlowiekiem, o takim:


 gołąbeczki:


anx z poczatku imprezy:

a: ja nie pije dzis, dajcie mi spokoj, wczoraj sie zatrulam wodka, mam piwo.
i: anx napij sie ze mna.
a: nie pije , serio.
i: naprawde jednego.
a: wczoraj pilam a potem gadalam z kotem a on mi nie odpowiadal, ROZUMIESZ? nie ODPOWIADAL mi.  do tego, ze sie zle czulam to jeszcze on mnie ignorowal, a ja mu tyle chcialam opowiedziec...nie lubie kotow.
i: to po co Ci kot na bluzce?
a: to NIE JEST kot, tylko KSIEZNICZKA.
i: aha, KSIEZNICZKA. napij sie jednego i juz, jednego.
a: nie, ani jednego nie pije, zle mi sie robi na sam widok.
i: wypij ze mna jeden, jedyny kieliszek na rozpoczecie imprezy i koniec.
a: nie nie nieeeee! jutro jade do krakowa, musze byc POWAZNYM czlowiekiem oraz gdzie jest moj CZERWONY lakier do paznokci?!
i: anx, ostatni raz pytam, wiecej nie zaproponuje.
a: (chwila namyslu)...nie.

anx, po zmroku, bynajmniej nie jest to ani pierwszy, ani ostatni kieliszek (moze mi jakos to wytlumaczysz, hm?):



rozmarzeni:





servisant: ty, stary! mam zdjecie z Ania Ratynska i bedziemy razem na blogu, dasz wiare??!! ale jaja!
tobs: ja piernicze Andrzejku! dasz mi buzi? jestes taki seksi...a ja tak ladnie sie usmiecham...no daaaaj...
servisant: ale tylko pod warunkiem, ze bedziemy widniec w internecie jako para.



mielismy tez profesjonalnego grillera, co jest dosc wazne:



bron. mezczyzni kochaja bron. kochaja tez PULP FICTION, kobiety oraz szybkie samochody. podobno. tylko nie wiem w jakiej kolejnosci. wszystko to zawiera sie na tym oto zdjeciu, ktore mysle mialoby spora szanse na zdobycie glownej nagordy w konkursie naszynal dżeografik :D
 

dobrze, ze bron obsluguje sie jedna reka, bo druga mozna wtedy przytrzymac kobiete, zeby sie ptaszyna nie sploszyla dzwiekiem wydawanym przez kałacha. maly punkt za logistyke, bill mial dwie rece i idealnie je wykorzystal. 

natomiast godne ponizenia jest zachowanie toba, ktory prezentuje soba generalnie nic dobrego, dostaje bonusowa, trzecia reke a i tak nie potrafi naladowac dubeltowki, nie mowiac juz o przytrzymaniu wlasnego kiepa.


na strzelnicy. mozna byc rzec, ze powialo lekkim prefesjonalizmem nawet. ale nie wiem, czy to wiatr od dobrej strony ;)



po ujeciu pt: "SERWA i JEGO DUPA" poszlo juz calkiem gladko:

"SERWA I JEGO DUPY"


 






 zestaw startowy AE dla dwojga. nie wiem czemu klener podal go pod koniec imprezy. jak zwykle logistyka wsrod studentow FIU jest na poziomie zerowym i nikt tego juz nie zmieni.

na koniec powazni studenci. crisowi tylko jakby sie jezyk troszke wysunal...


bylo tak, nieprawdaz tobsens?



żółwik.
/ilone