przygoda Seby w Dublinie. pamietacie iroli podazajacych za chlebem do kanady (klik)? wiec jeszcze nie wyszli. bo juz wrocili, ale jeszcze nie wyszli znow, zeby wrocic. troszke sie w tym jakby ociagaja, a tu zima za pasem. enyłej...Seba chcial sie wybrac z nimi, ledwo co mu przetlumaczyli do rozumu, ze w koncu znajdzie prace tutaj, ze chleb w kanadzie to nie jest na pewniaka, bo oni jakos sie nie moga ruszyc i ze nie warto ryzykowac. usluchal.
on tez sie wlasciwie ucieszyl, bo jednak, z kim bedzie mu lepiej, jak nie z nami? po drodze wskoczyl sobie na zlote ciele (kazdy musi przejsc ta inicjacje...klik) i juz bylismy w domu. i bynajmniej nie jest to tania reklama penisa. penisa nie trzeba reklamowac.
i ser tez fajnie prazy. poza tym, ze jest to serek topiony w plasterkach z tesco podgrzany w mikrofalowce, mozna by rzec, ze prazony syr prosto ze slowacji. pozory myla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz