No i dobre bylo ale sie spieprzylo.
Bo po 1. w pociagach sie nie psuje sprzeglo a w peżotach partnerach owszem.
po 2. zapomnielismy wziasc Kepe z tychow, zamiast tego wzielismy mechanika (Goral). zero przygody, poprostu naprawil, troche, potem sie i tak jeszcze pierniczylo 10 razy ale to juz niewazne.
*Goral : "macie moze korek od koksy bo musze naprawic auto za 60 patykow ?" (nadinterpretacja moja)
teraz beda zdjecia :
Czlowiek ktory prawie wyjebal golym dupskiem skubiemu w ryj plus zrobil akcje nie do opisania slowami, na blogu. pol campu kwiczalo ze smiechu.
Dżon jak zwykle nie robil nic smiesznego i mruczal troche pod noskiem.
*Ja naprawde chyba nic nie pamietam z tego wypadu ...
oraz
Skubi "Śmietnik" (fryta generalnie musial kazdemu wymyslic ksywke)
marcin generalnie wyglada nieestetycznie.
pod opieka starszych kolegow zachowywali sie poprawnie i zgodnie z duchem sportowej rywalizacji.
Ten na ktorego wszyscy czekaliscie, jedyny na campingu ktory zostal zameldowany jako namiot, jedyny ktoremu trzeba bylo wypozyczyc kapok u bosmana, jedyny ktory po stwierdzeniu "pokaze ci cos fajnego", stojac metr od ciebie, wytarguje z jeziora perdutna opone, no jedyny taki prawie jedynak.
no i to by bylo na tyle, bo jak wiadomo huj na to klade bo i tak damy rade a na koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz