piątek, 22 sierpnia 2008

Europo ! czujesz? czujesz to? to zapach porazki!

Jest koniec sierpnia, idealny moment do ataku.
Wiec razem z kolega bibrem jutro skoro swit atakujemy naszych poludniowych sasiadow.
moze i sierpnia 68 nie wszyscy tam pamietaja ale postaramy sie co nieco odswiezyc

na pierwszy ogien idzie twierdza Cesky Krumlov
ladnie tam maja (mieli).

potem to juz wiadomo za ciosem, Austrowegry i inne huje.
tyle. sluchajcie tvn24 itp.

czwartek, 24 lipca 2008

spiace krolewny.

wiec tak, seba potrafi zasnac wszedzie oraz w kazdej pozycji. np na rozwalonym fotelu w pozycji conajmniej bardzo nie wygodnej.

guti potrzebuje coprawda troszke wiecej przestrzeni w zyciu, ale za to komponuje sie z podlozem idealnie. cos w stylu slim&fit.

nadmieniam, ze w naszym domu wariatow, na sniadanie, karmi sie BUKIET CIETYCH KWIATOW (zawinietych w czarny celofan, nowy trend w modzie), specjalnie na te okazje przygotowana mieszanka witamin oraz innych PYSZNYCH mineralow zamiast podawac mi sniadanie do lozka, bo mam offa i mi sie nalezy. z rzeczy waznych rowniez, okazuje sie ze chyba zabkuje oraz mam taki brak paznokci, ze nie mam sie czym podrapac z rana w tylek. a gutiemu schodzi skora z czola.

HOWTH, dzien drugi, pomylka.

nic dwa razy sie nie zdarza i nie zdarzy. pojechalismy znow, morze nas opuscilo, slonce nas opuscilo, zjedlismy na sniadanie po COLD-dogu i nazad do dom. beton.




wtorek, 22 lipca 2008

i HOWTH you.

irlandia - kraj, gdzie kremy do opalania z filtrem sa w promocji, ZAWSZE, a ostatnio nawet ktos przyuwazyl, ze sa OUT OF STOCK, słabo?
spakowalismy do torby stroj kapielowy oraz parasol.
jako plazowicze glodni przygod, zaczelismy nasza przygode juz w windzie. zawolalismy winde (WINDA!!! WINDA!!) i sie zaczelo.

po drodze, wstepujac po wstepny prowiant do lidl'a popelnilismy az trzy zakazane zdjecia wewnatrz sklepu, za co otrzymalismy siermiezne baty slowne w jezyku polskim. tak, zawsze ktos moglby podpatrzec jak lidl uklada chipsy na polce, zrobic to w ten sam sposob, otworzyc siec sklepow SRIDL i zarobic slone miliony na biednych polakach na wygnaniu.w kazdym razie wstepu do lidla juz nie mamy.


w darcie dosc luzno. pan lubi sobie robic DEEP RED manicure oraz nosi pierscien wladcy pierscieni w kolorze wsciekle rozowym. taki tam fetysz - mowi.

jesli widac moje cale uzebienie to to oznacza ze bylo calkiem niezle, bo...




...howth is magic :)
ochhh jaki magic jest howth! i ma w swoim posiadaniu DZIKIE, IRLANDZIE psy (polecam film pps.i love you). psy sa wlasnoscia plazy, plaza szkoli psy na kompanow do zabawy,sa mokre, umieja robic sztuczki, caly czas chca wchodzic do wody, biegac za patykiem, lapia latajace muszelki w powietrzu na dosc duzej wysokosci, gryza je pozniej i wypluwaja, szczekaja, biegaja, skacza na gutiego i jak wypisz wymaluj caly czas maja wyraz pyska jak: BAWIMY!!!! BAWIMY MOI DRODZYYY!!! BA WI MY!!! wymyslaja tez zabawe, ze CHODZICE! PRZEKOPIEMY SIE DO CHIN! TAM TO DOPIERO BEDZIE ZABAWA! KAMAN! tylko nie wiadomo jak do takich mowic, GOŁ AŁEJ? bo na odejdz stad nie dzialaja.

z serii GADŻETY: SLAVE


jedna z atrakcji byly podskoki, milion podskokow czasem, bo gutens nie mogl sie wczuc w chwile. powstaly dosc ciekawe uklady.




i sesja na wydmach. tak naprawde to tylko to jedno zdjecie nadaje sie na bloga, reszta dla wtajemniczonych...


polezelismy se troche na cieplym ledwo piasku, slonce zaszlo, wiadomo, zebralismy sie, bo zaczelo pizgac, i teraz dopiero moglismy zauwazyc, JAKI OGROMNIE ZBYT UPALNY DZIEN BYL TO, gdyz irole wychodza na plaze dopiero jak zaczyna padac, przeciez by sie poparzyli!


PPS. co oznacza skrot D&G? nie nie nie moi mili, nie dolce and gabana, ino:

DRUNK & GORGEOUS

chcemy takie koszulki z Katerina, ko nie cznie, majtki z napisem IRELAND na tylku juz mamy, wiec wiadomo gdzie mamy caly ten kraj....

sobota, 19 lipca 2008

saturdej off.


DRUZYNA PIERSCIENIA w skladzie (wg seby):

1. gustaw
2. katerina zeta dżons
3. dżepetto
4. seba nienazwany

piątek, 18 lipca 2008

krzysztof kruk.

ha! widzialam krq'a na zywca! a wy nie! siedzial calkiem blisko, pil piwo i czasem nawet dalo sie go przegadac! oto dowod, jeden lepszy od drugiego (nie umialam sie zdecydowac):



ze smiesznosci, to po1. krq z ekipa szukaja dziewczyny na wieczor kawalerski na dzis, zeby ZATANCZYLA i POSZLA, ale jest dosc ciezka sytuacja, bo do kogo nie dzwonia to sie dowiaduja, ze tanczyc to ona nie umie (ani nawet nie chce czy sie wstydzi...), ale pieprz... sie chetnie.
a po2. kiedy trzasnelismy sobie zdjecie to wywiazala sie nastepujaca konwersacja z pijana kobiecina:
ona: oooołłłłłł! szoł mi this pikczer!
(wiec jej pokazuje)
ona: oooooooołłłł! ju luk soooooł najss, ar ju e kapel? ju'll have bjuuuutifulll czildren!!!
krq: aj hejt czildren.
ona: rili? soł łaj ar ju in de pab??!!

????!!!!! co to za skrot myslowy jest? moze mi ktos wytlumaczyc? bo sobie z tym nie radze.

z krq'iem jestesmy umowieni na prawie najwyzsze gory swiata i na malo wodki, prawda?

czwartek, 17 lipca 2008

Autocamping U Rumcajsa i okolice. ze hej.

Plan zeszloweekendowy zawieral w sobie taka akcje zeby pojechac duza ekipa, calkowicie meska nad jeziorko i tam radosnie, rozumicie.

No i dobre bylo ale sie spieprzylo.
Bo po 1. w pociagach sie nie psuje sprzeglo a w peżotach partnerach owszem.
po 2. zapomnielismy wziasc Kepe z tychow, zamiast tego wzielismy mechanika (Goral). zero przygody, poprostu naprawil, troche, potem sie i tak jeszcze pierniczylo 10 razy ale to juz niewazne.

*Goral : "macie moze korek od koksy bo musze naprawic auto za 60 patykow ?" (nadinterpretacja moja)

teraz beda zdjecia :
Rafal zwany takze "przyjechalem tu dla przyjemnosci, nie pije alkoholu bo mam zapalenie pecherza MOCZOWEGO, w lipcu!"

Góral - mechanik
Czlowiek ktory prawie wyjebal golym dupskiem skubiemu w ryj plus zrobil akcje nie do opisania slowami, na blogu. pol campu kwiczalo ze smiechu.

Dżonny "Karta kontener kurwa!"
Dżon jak zwykle nie robil nic smiesznego i mruczal troche pod noskiem.

*Ja naprawde chyba nic nie pamietam z tego wypadu ...

oraz
Skubi "Śmietnik" (fryta generalnie musial kazdemu wymyslic ksywke)
marcin generalnie wyglada nieestetycznie.

jest tez i wyzej wspomniany czlowiek-idiota.
poniewaz mialo byc stu chlopa to wzielismy jeszcze marcina, slawka, garcije i mlodego dżona.
pod opieka starszych kolegow zachowywali sie poprawnie i zgodnie z duchem sportowej rywalizacji.

Krol jest nagi!
Ten na ktorego wszyscy czekaliscie, jedyny na campingu ktory zostal zameldowany jako namiot, jedyny ktoremu trzeba bylo wypozyczyc kapok u bosmana, jedyny ktory po stwierdzeniu "pokaze ci cos fajnego", stojac metr od ciebie, wytarguje z jeziora perdutna opone, no jedyny taki prawie jedynak.


no i to by bylo na tyle, bo jak wiadomo huj na to klade bo i tak damy rade a na koniec

no chodz, chodz ze mna do lozka...

środa, 16 lipca 2008

rozmowki.

-i would like to know, how your pain is?
pronunciation - ...hał jor pejnis?
-thanks, grand, and yours?
-this pain is just too real (wersja spiewana z piosenki evanescenece...klik), 'cause im broooooken (wersja nucona z piosenki z piosenki seether....klik)

co sie LAMPISZ lampo?!

znalezlismy cafe internet w sypialni gutiego i seby (hiszpanie chyba sie wkurzyli, bo ich siec przestala istniec i nie mamy netu w salonie...). wygodnie sie ulozylismy i jazda.

i odkrylysmy z katerina nastepujaca rzecz, ze wlasciwie jako poliglotki-lingwistki znamy na tyle jezyk francuski, ze mozemy isc w teren. bo przeciez "a wule wukusze a we kumu ła, se sła?" oraz "orewuar", "si, łi, ja aha" i "że tem" styknie, nie? no. wiec zaraz idziemy po warzywa. ja ide w dresie (kupilam se dres!).
ale najpierw musze oddac bluzke, zeby miec kase na te wrzywa ;)

bede se wrzucal co mi sie podoba i h.. ;]


mozecie powiedziec ze mam kijowe pcozucie humoru, nic mnie to nie obchodzi, rylem dzis pol poranka :P

/Jeży

wtorek, 15 lipca 2008

łonopazy vol.1.


uwazajcie! w waszej wannie tez moga sie zrodzic takie powory i to zupelnie z nienacka. rozpanaszaja sie wszedzie, po calym mieszkaniu, malo tego - rozpanaszaja wszedzie swoje odwloki i trudno sie od nich opedzic. malo smieszne.

w ramach wymiany polsko-mauretanskiej....



...zdjecia pozowane. ahhh ahhh.
byl tez grill (jednorazowka z tesco), w sensie prawdziwe BBQ (i to nie oznacza "bed & breakfast" jak kiedys myslalam...), ale nie zapozowal, wiec trudno. byl pyszny kurczak, parowki (przeciez wiadomo, ze trzeba nie pomyslec o polskiej najprawdziwszej kielbasie...) oraz smieszne kebaby na patyku! udany wieczor.

niedziela, 13 lipca 2008

rozmowki pol-ang/ang-pol

a dokladnie to po prostu ze slowniczka seby:

i hope you - nadzieje cie.

sUndej.

co robi murzynka w polskim kosciele na polskiej mszy?

odp1. guti: "myslala, ze bedzie fajnie..."
odp2. guti: "myslala, ze bedzie gospel....i teraz glupio jej wyjsc w polowie"

10 minut przed koncem murzynka opuszcza lokal. guti: "...nie udzwignela..."


ps. irlandzka wersja filmu "ps. i love you"?

PPS. i love you.

czwartek, 10 lipca 2008

zryte berety.

ryja nam sie tutaj mozgi dosc obficie. dlaczego? fixujemy przez to, ze sciemna sie tutaj o okolo 23.30 (my myslimy ze jest okolo 20.00...) wiec zaczynamy zajadac kolacje, pierwsza kolacaje, bo druga pozniej, zasiadamy do laptopow w celu skontaktowania sie z naszym krajem macierzystym (wtedy w polszy jest okolo pol godziny po polnocy, wiec na bank cala rodzina siedzi na gadu...), zaczynamy miec glupawke, wysylamy milion smsow oraz maili do hiszpanii i nie tylko, robimy pranie, prasujemy pranie, nieudacznicy, ktorzy nie dopchali sie do laptopow probuja grac w karty (ale wiadomo, ze gra w wojne szybko sie nudzi, co nie seba?), idziemy po alkohol bo przeciez wczesnie, mozna sie napic, to nic ze jutro na 8...itd. generalnie rozbrykujemy sie przed snem i potem nie moge spac dwie noce pod rzad i mam violet pod okiem z rana. coz.
perelki z dzis:

katerina zeta dżons: ...nie lubie was, pojdziecie pod most a liffey jest zimna takze...juz dzwonie do Betti, hello? Betti? to ja, KASIA!
seba: a kto to jest liffey?

[Liffey to rzeka w Dublinie, 20 m od domu]

natomiast Guti omawiajac polskie seriale zamiast "daleko od noszy" powiedzial "gorace nosze". a potem juz samo poszlo: "pielegniarki i wiezniarki", "mokre szmaty" oraz "dominator" i "moda na suke".

i czy wiecie co to jest ŁONOPAZ? krzyzowka łoniaka oraz obcietego paznokcia od stopy w naszej wspolnej wannie. rozmnazaja sie przez podzial. mamy zamiar zaszczepic pare odmian, gdyz łoniak łoniakowi nie rowny, a pozniej zastrzezemy sobie prawa autorskie oraz bedziemy w ksiedze ginesa (tak, tego od piwa w irlandii, nie innego, fabryke mamy za oknem to sie wpiszemy w ksiege pamiatkowa, proste).

podstawowym haslem kolonii jest "OJJJJJJaaaaaa....." z delikatna, dziewicza koncoweczka. seba i guti uzywaja "OJJJJJaaaaaa..." srednio po kazdym wypowiedzianym zdaniu, z tym, ze guti juz nie chce uzywac, ale ale samo sie uzywa za niego. wiec po kazdym "OJJJJJaaaaaa..." wali sie po mordzie. jesli jestes w poblizu mozesz go walnac z liscia wlasnoreczenie co idealnie komponuje sie z checia rozladowania emocji po calym dniu pracy, tazke ja z tego korzystam.

apropo kolonii, to czuje sie w naszym trzyosobowym pokoju jak na kolonii. kiedy nie mozemy zasnac, bo jest dopiero trzecia w nocy,bardzo wczesnie, przed chwila zaszlo slonce, to opowiadamy sobie rozne smieszne historie z katerina oraz staszkiem oraz wymyslalmy jak to przyszyjemy sebe do lozka zestawem malej szwaczki, albo przykeimy go do lozka szeroka tasma, ktora odkleimy z rolki w naszym pokoju coby go nie obudzic. i ze zrobimy sobie zielona noc i wysmarujemy wszytskich pasta do zebow. a na dobranoc mowimy sobie: "KOLOROWYCH JARMARKÓW!" i wtedy dopiero zaczyna sie zabawa oraz baloniki na druciku.

wieczor wre, rude irole dra sie pod oknem po pijacku, w koncu czwartek - weekendu czas zaczac. w kazdym razie seba ucisza ich slowami: "KE PASA!!!", wiec sie nie boimy, ze wejda nam po rynnie i zabiora interenet od viva espania z pietra nizej. baaaaaj! :)

/lajona.

wtorek, 8 lipca 2008

niebo z widokiem na raj.

co robimy po pracy? a wiec:
- kafejkujemy sie

-fryzjerujemy sie-e

- oraz tatuazujemy sie rowniez (tak, wiem, pieknie, nie martwcie sie, jak wroce to tez wam zrobie)


i slonce dzis swieci mocno od rana, a jest prawie 14.00, wiec nie wiem czy mu sie nie pomylilo miejsce swiecenia. troszke mnie takie anomalie zmylaja, boje sie wyjsc z domu, bo nie wiem co mnie czeka. pozdroszejset.

czwartek, 3 lipca 2008

kochamy Sebe! :D

tak jak w tytule, a nawet bardziej. kocham tez, jak zabieraja mi aparat a potem znajduje tam rozne fajne fotosy (smieszne slowo...) wtedy "usmiecham sie do swoich mysli" oraz przychodze tutaj.

przygoda Seby w Dublinie. pamietacie iroli podazajacych za chlebem do kanady (klik)? wiec jeszcze nie wyszli. bo juz wrocili, ale jeszcze nie wyszli znow, zeby wrocic. troszke sie w tym jakby ociagaja, a tu zima za pasem. enyłej...Seba chcial sie wybrac z nimi, ledwo co mu przetlumaczyli do rozumu, ze w koncu znajdzie prace tutaj, ze chleb w kanadzie to nie jest na pewniaka, bo oni jakos sie nie moga ruszyc i ze nie warto ryzykowac. usluchal.

oni dalej czekaja, a Seba robi sobie pamiatkowe zdjecie z psem w okularach i niechetnie zostaje w Dublinie. cieszymy sie.


on tez sie wlasciwie ucieszyl, bo jednak, z kim bedzie mu lepiej, jak nie z nami? po drodze wskoczyl sobie na zlote ciele (kazdy musi przejsc ta inicjacje...klik) i juz bylismy w domu. i bynajmniej nie jest to tania reklama penisa. penisa nie trzeba reklamowac.


i ser tez fajnie prazy. poza tym, ze jest to serek topiony w plasterkach z tesco podgrzany w mikrofalowce, mozna by rzec, ze prazony syr prosto ze slowacji. pozory myla.

z njusow zrobilam dzis spagetti carbonara ver demo (carbonara z torebki, woda z kranu, sucha krakowska-resztki w ramach 50 g szynki), bylo pyszne, az strach sie bac, co bedzie jak bedzie nas stac na serek mascarpone oraz becon...i przyjechal mateusz, pseudonim artystyczny staszek. i lubi grabaza :D a grabaz lubi nas.

środa, 2 lipca 2008

ostatni BLOG w naszym miescie.


otworzylismy c@fe internet w naszym mieszkanku. bardzo tanio, siedziska z widokiem na ulice ze znakiem SLOW, CHILDREN AT PLAY, stadtez nasz intrnet szybki nie jest tylko bardziej delikatny, zeby im nie zagrazac. poza tym jesli amerykanie na pytanie "skad sie biora jajka?" odpowiadaja "z marketu", to my na pytanie "skad sie bierze internet?" odpowiadamy "z powietrza". ale nasza przygoda z internetem nie potrwa dlugo, zaledwie do jutra...

ukradli mi aparat i zrobili to.


niedziela, 29 czerwca 2008

be good or be gone.

parczyk. troszke nawet slonce zaswiecilo jakby. wnieslismy to po tym, ze mozna bylo dostrzec wlasny cien.


ryjofontanna

oraz zagadki.
1. skad sie wziely krakowskie golebie w sajnt stiwensie grinsie?
(przylecialy za chlebem)

2. co przedstawia zdjecie? (my nie mamy najmniejszego pojecia)